Muszę przyznać, że jestem rozczarowana moim podsumowaniem. Wrzesień z pewnością nie był moim najlepszym miesiącem czytelniczym. Miałam w planach przeczytać jak największą ilość książek, ponieważ w październiku wracam na uczelnie i nie będę miała czasu na czytanie. Zamiast korzystać z wolnego czasu i czytać dla przyjemności, męczyłam się z każdą książką.
W pierwszym tygodniu przeczytałam aż trzy! książki: "Catwoman. Soulstealer", "Do latarni morskiej" i "Złodziej pioruna".
Recenzję do "Catwoman" znajdziecie na blogu, o tutaj. Szybko podsumowując książka podobała mi się i z pewnością dzięki niej dobrze zaczęłam miesiąc.
Następnie wręcz zmusiłam się do dokończenia "Do latarni morskiej" Virginii Woolf, ponieważ zostało mi ostatniej kilkadziesiąt stron do przeczytania i chciałam mieć już tą książkę z głowy. Jak można wywnioskować pozycja ta nie spodobała mi się za bardzo. Nie wiem czego spodziewałam się po tej książce, ale z pewnością nie tego co otrzymałam. Była ona nudna i z czasem odechciało mi się jej czytać. Myślę, że też tutaj zaczęły się schody i moje problemy z czytaniem.
Po pozycji pani Woolf sięgnęłam po książkę Ricka Riordana "Złodziej pioruna". Potrzebowałam czegoś lekkiego i wesołego, co pomoże mi znów wejść w czytelniczy nastrój. Niestety, o ile podobała mi się pierwsza połowa książki, o tyle w drugiej zaczęłam być znużona. Kartkowałam książkę, aby móc ją skończyć. Pod koniec powieści znowu wrócił mój nastrój i ostatnie 50 stron przeczytałam z wielkim zapałem.
Starając się uniknąć kaca książkowego, lub być może bardziej braku zainteresowania książkami, postanowiłam dołączyć się do maratonu czytelniczego #Strangethereadalong organizowanego między innymi przez Caz z kanału Little Book Owl. "Marzyciel" jest jedną z moich ulubionych książek młodzieżowych i pomyślałam, że z pewnością przeczytanie ulubieńca pomoże mi wyjść z ten nędznej dziury, w której się znalazłam. Hmm... zgadnijcie co? W połowie książki miałam dość jej czytania. Miałam dość warsztatu pisarskiego Laini Taylor i miałam dość przesadnych opisów. Skończyłam czytać "Strange the dreamer" wczoraj i niestety moja opinia na temat tej pozycji się zmieniła. Nadal podoba mi się ta historia i jestem oczarowana światem stworzonym przez autorkę, jednak książka ta nie jest już tak niesamowita, za jaką ją uważałam, kiedy czytałam ją pierwszy raz.
W duchu mojego czytelniczego niezadowolenia poszłam do księgarni i kupiłam "How to stop time" Matta Haiga. Na tą książkę czaiłam się już od dłuższego czasu, zwłaszcza, że jest zachwalana w internecie przez innych czytelników. Koncept wydawał mi się interesujący, więc postanowiłam od razu zacząć czytać "Jak zatrzymać czas". I owszem powieść jest ciekawa, ale poza tym nie dzieje się w niej nic specjalnego. Jest po prostu zwyczajna. I z pewnością nie pomogła mi w moim czytelniczym problemie.
Postanowiłam zakończyć miesiąc pozytywnym akcentem i sięgnęłam po "Morze potworów" Ricka Riordana. Na szczęście nie miałam większych problemów z przeczytaniem tej pozycji. Książka była lekka, krótka i zwięzła, co ułatwiło mi zdecydowanie czytanie.
I to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje czytelnicze podsumowanie września. Wiem, że sześć pozycji to spora liczba, jednak mnie bardziej rozczarowało to, że prawie żadna z tych pozycji mnie nie zachwyciła i straciłam kompletnie zainteresowanie książkami.
Postaram się wykorzystać czas wolny, który pozostał mi przed rozpoczęciem roku akademickiego i być może uda mi się jeszcze coś przeczytać.
Co ciekawego wy czytaliście we wrześniu? Podzielcie się swoimi stosikami w komentarzach!






