Tytuł: Gildia magów
Autorka: Trudi Canavan
Ilość stron: 511
Gatunek: fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ocena: 1/5
Też tak macie, że kiedy czytacie naprawdę słabą książkę, to albo jesteście źli, za to, że owa pozycja jest zła, albo śmiejecie się z niedowierzania, że coś może być aż tak złe? No cóż, mnie ostatnio przytrafiła się ta druga sytuacja. A mianowicie, parę dni temu skończyłam czytać "Gildię magów" Trudy Canavan i nie mogłam oczom uwierzyć, że książka ta jest aż tak słabo napisana. Co prawda słyszałam tu i tam parę komentarzy o tym jak fantastyczna jest trylogia "Czarnego maga" i książki Canavan w całej swej ogólności. Jednak, nie przywiązałam do tego większej uwagi sięgając po "Gildię magów". Myślę, że gdybym rozwinęła gdzieś w sobie wysokie oczekiwania w stosunku co do tej książki, to myślę, że podczas czytania byłabym zła, zamiast się śmiać. Ponieważ, moi drodzy, ta pozycja składała się jedynie z tropów, które były ułożone jeden na drugim, strona po stronie - ale do tego zaraz dojdę.
"Gildia magów" to powieść fantastyczna, która opowiada o 16 - letniej dziewczynie o imieniu Sonea, która po utracie rodziców zamieszkała ze swoim wujostwem. Na początku książki dowiadujemy się, że Sonea powraca do slumsów, miejsca w którym się wychowała, ponieważ musi znaleźć dla siebie i jej opiekunów nowe miejsce zamieszkania. Na miejscu dziewczyna trafia na starych znajomych, którzy proponują jej, aby wybrali się wspólnie na plac główny porzucać w magów kamieniami - ponieważ te nigdy ich nie trafią, ze względu na magiczną osłonę, którą magowie się otaczają. Sonea wkłada całą swoją nienawiść w kamień, który jakimś cudem przelatuje przez barierę. Od tego momentu dziewczyna ucieka przed magami, którzy starają się ją dopaść.
Napisanie tego streszczenia było bardzo trudne, ponieważ nie chciałam żeby było ono tak płytkie i powierzchowne jak cała ta książka. Niestety, nie udało mi się.
Jak już wcześniej napomknęłam "Gildia magów" to czysto stereotypowa powieść fantastyczna dla młodzieży, która napakowana jest klasycznymi tropami, typu: biedna nieśmiała dziewczyna odkrywa, że ma magiczne moce, których się wypiera..
Przejdźmy najpierw do prozy Canavan, która moim zdaniem, była naprawdę uboga. Styl pisania autorki był niesamowicie prosty, a dialogi, cóż, tak głupie, że aż śmieszne. Podczas czytania zastanawiałam się, czy książka ta nie była debiutem literackim autorki, ponieważ na pewien sposób mogłoby to usprawiedliwić marny kunszt literacki Canavan.
Jeżeli mówimy o ubogiej prozie, zaznaczę też, że świat wykreowany przez autorkę jest praktycznie nie istniejący. Autorka stara się nakreślić przez siebie wymyślony świat, jednak akcja książki miała miejsce tak naprawdę tylko w dwóch miejscach: miejscach zaciemnionych, których autorka nie musiała jakkolwiek bogato opisywać i w szkole magów (która na ironię, jest opisana w miarę obszernie).
Pierwsza połowa książki ciągnęła się w nieskończoność i opisywała drogę ucieczki Sonei, która ukrywała się co rusz w zaciemnionych pokojach czy piwnicach slumsów, po kanałach lub innych tego typu miejscach. Książka w pewien sposób napisana jest z dwóch perspektyw, tak więc, śledzimy nie tylko poczynania Sonei, ale także dowiadujemy się o zamiarach magów. Wielokrotnie autorka starała się zbudować napięcie, ukrywając tożsamość jednego z bohaterów. Niestety jak dla mnie, było to zrobione bardzo chaotycznie. I znowu, ponieważ fabuła powieści była bardzo przewidywalna, nie było mowy o czymś takim, jak element zaskoczenia. Druga część książki to trening Sonei w akademii magów. Jak można sobie łatwo to wyorazić, dziewczyna nie była osobą skorą do współpracy.
Co do samej postaci Sonei, można powiedzieć, że więcej jej nie było, jak była. Jest to postać, z resztą jak reszta bohaterów, bardzo jednowymiarowa. Canavan zrobiła z niej typową cichą myszkę, która nie wie, czym jest własna opinia na jakikolwiek temat. Co mnie przeraziło to to, jak przerażająco zależna była główna bohaterka od jej męskich towarzyszy. Nie proponowała ona żadnego rozwiązania żadnej sytuacji, tylko czekała, aż któryś z jej znajomych uratuje ją jak jakąś zniewoloną księżniczkę. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak "płaską" postacią. Oczywiście nie można zapomnieć, że urok Sonei w JAKIKOLWIEK sposób wpływał na mężczyzn. Czy to romantyczny, braterski, ojcowski, koleżeński. Zwracała ona uwagę każdego, pomimo tego, że nie robiła nic.
Podczas czytania książki zdałam sobie także sprawę, że postać Sonei bardzo, ale to bardzo przypominała mi Bellę ze "Zmierzchu". Cicha myszka, która nic nie robi i tylko czeka na ratunek, która upiera się przy swoim, chociaż nie jest pewna, co to dokładnie jest. W pewnym momencie nawet to w jaki sposób Sonea używała swoją moc, przypominało mi to bardzo Bellę i jej wampirskie zdolności.
Podsumowując, "Gildia magów" to stereotypowa powieść fantasy, która napchana jest przeróżnymi tropami. Powieść ta jest ubogo napisana, ma nieistniejący wyimaginowany świat, a główna bohaterka to szara myszka z wielkimi mocami, która nie posiada własnego zdania na żaden temat.
Posiadam w mojej biblioteczce kolejne dwa tomy tej trylogii, aczkolwiek jestem pewna, że po nie nie sięgnę. Nie jest to seria dla mnie, a ja nie mam zamiaru się znęcać nad sobą i zmuszać się do czytania tych powieści.
Ocena: 1/5.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz