niedziela, listopada 11, 2018

#11 "ELANTRIS" - BRANDON SANDERSON

Tytuł: Elantris 
Autor: Brandon Sanderson
Ilość stron: 615/660
Wydawnictwo: Gollancz/MAG
Ocena: 5/5 

Elantris kiedyś było piękne. Niegdyś stolica Arelonu, była miastem, w którym mieszkała magia i półbogowie, którzy zostali nią obdarowani. Jednak pewnego dnia, niespełna dekadę temu, coś się zmieniło. Magia znikła, a półbogowie zaczęli przechodzić przemianę, tzw, Shaod. Ich nieskazitelne ciała zaczęły gnić, a oni sami zaczęli stawać się tylko szkieletami tego, kim niegdyś byli. 
Nową stolicą stało się miasto Kae, które znajduje się na tyle blisko, aby przypominać mieszkańcom Arelonu o straconej magii. Pewnego dnia do Kae przybywa księżniczka Sarene, której celem jest polityczne małżeństwo jej z synem króla Arelonu, Raodenem. Jednak na miejscu okazuje się, że przyszły mąż księżniczki zmarł niespodziewanie dzień przed jej przybyciem. Sarene jako niedoszła żona i wdowa stawia sobie za cel walkę o prawa Arelonu i Teodu. Zaczyna ona konflikt z księdzem Hrathenem, który może mieć fatalne skutki dla całego kraju. 

"Elantris" było moim pierwszym spotkaniem z Brandonem Sandersonem. Przez długi czas bałam się sięgnąć po jakąkolwiek książkę tego autora, po pierwsze z racji tego, że jego powieści są obszerne, a po drugie, bałam się, że świat wykreowany przez Sandersona mnie przerośnie. Nic bardziej mylnego. Jest to jedna z najlepszych książek fantasy jakie dotychczas czytałam! 

Zacznijmy jednak od początku. Powieść podzielona jest na trzy części i opowiedziana jest również z trzech różnych perspektyw: księżniczki Sarene, księcia Raodena i księdza Hrathena. Są to główne postaci tej historii, które oprowadzają nas po świecie Elantris. Jestem osobą, która lubi, kiedy w książce pojawia się więcej niż jedna perspektywa, dlatego też było to dla mnie plusem, że mogliśmy wniknąć w myśli bohaterów i spojrzeć na sytuację z trzech różnych stron. Książka ta to jedna wielka wojna, w której przedstawione są trzy różne strategie wojenne. 

W "Elantis" nie było także bohatera, którego bym nie polubiła. Zawsze sceptycznie patrzę na wszystkie księżniczki, które zjawiają się z znikąd z misją, żeby ocalić świat. Jednak Sarene była inna. Nie była ona jak wszystkie królewny, które powalają swoim wyglądem każdego samca na sali, a do tego są najsprytniejsze i najmądrzejsze. Nie, tutaj mamy do czynienia z osobą, która zdaje sobie sprawę z tego, że nie należy do grona pięknych kobiet, a związki Sarene z mężczyznami były czysto platoniczne i miały podłoże polityczne. Jest ona jedną z niewielu żeńskich bohaterek, które zaakceptowałam.
Dalej mamy księcia Raodena, który skradł moje serce. I tutaj zaszło ciekawe zjawisko, ponieważ nigdy nie przeczyłam czegoś takiego jak "książkowy crush/mąż" (wykluczam tutaj Edwarda ze "Zmierzchu" ponieważ był to fenomen przejściowy kiedy miałam 12 lat i nie wiedziałam jeszcze nic o życiu :P). Zawsze wydawało mi się to dziwne, że dziewczyny piszczą na temat książkowych bohaterów, którzy nawet nie istnieją. Jasne, są żeńskie postaci, które mają szczególne miejsce w moim sercu. Jednak one zasłużył sobie na nie ze względu na swoją odwagę i bycie "badass". Nigdy jednak nie odczuwałam tego w stosunku co do męskich postaci. Oni po prostu tam byli, postrzegałam ich jako dekoracje. Cóż, Brandon Sanderson to zmienił. Uwielbiam księcia Raodena i wydaje mi się, że musiałam w takim razie czytać złe książki. Ponieważ postać ta była tak idealna, że aż niemożliwa. 

No i oczywiście nie mogę pominąć romansu, który był idealny! Jest coś, co musicie o mnie wiedzieć: nienawidzę romansów w książkach fantasy. Nienawidzę tych wszystkich trójkątów miłosnych, od nienawiści do miłości i jakże przesadzonych opisów scen miłosnych. Jednak tutaj było to wszystko tak subtelne i tak dobrze wyważone, że nie wierzyłam sama sobie, że faktycznie podoba mi się to co czytam. 

Wiem, że "Elantris"  było debiutem autora i z pewnością jego warsztat pisarski się do tego czasu polepszył, jednak  zaczynając tą fantastyczną przygodę, nie wyobrażałam sobie, że styl pisania Brandona Sandersona jest tak niesamowicie lekki i prosty. Wielu uważa, że autor bardzo wolno się rozkręca i trzeba przebrnąć przez paręset stron, zanim cokolwiek zacznie się dziać. Ja jednak wchłaniałam każde słowo napisane przez Sandersona. Zatapiałam się w tym przez niego stworzonym magicznym świecie. I pomimo tego, że książka ta jest dość długa, czytało mi się ją tak szybko i tak lekko, że nie zwracałam uwagi na ilość stron. Dopóki nie dotarłam do końca powieści. 

Podsumowując, "Elantris" to powieść, która jest nie tylko przepełniona magią, ale która jest również bardzo ukierunkowana politycznie. Świat wykreowany przez Sandersona jest wspaniały i zdecydowanie jest to taki rodzaj uniwersum, z którego ciężko wyjść, po tym jak już raz zobaczyło się jego wspaniałość. Jak na pierwsze spotkanie z tym autorem jestem wniebowzięta i nie mogę  się doczekać, aż zabiorę się za kolejne jego powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Zagraniczna biblioteka , Blogger