Tytuł: The Way of Kings (PL: Droga królów)
Autor: Brandon Sanderson
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Tor Books (PL: MAG)
Ilość stron: 1007 (PL: 960)
Ocena: 5/5
Nie od dziś wiadomo, że Brandon Sanderson jest jednym z moich ulubionych pisarzy. Uwielbiam jego światy i co raz to nowsze i lepsze systemy magiczne. Logicznym było, że w końcu musiałam sięgnąć i po "Drogę Królów" - najmasywniejsze jak dotąd dzieło autora.
Z początku strasznie zastraszała mnie objętość książki, która w oryginale wynosi ponad tysiąc stron. Chociaż czytałam książki blisko 900-stronicowe, to jednak z jakiegoś powodu te dodatkowe sto stron sprawiało, że przeczytanie tak długiej lektury wydawało się nie lada wyzwaniem.
W końcu udało mi się zebrać wszystkie siły i sięgnąć po powieść. I wiecie co? Żałuję, że nie zrobiłam tego o wiele wcześniej, bo "Droga Królów" jest genialna!
Jednak wróćmy do podstawowych informacji o książce.
"Droga Kólów" to pierwszy, wprowadzający tom w nowej serii Sandersona o nazwie "Archiwum Burzowego Światła". Pomimo, iż znajdujemy się w świecie o nazwie Roshar, główna akcja przez większą część książki rozgrywa się na tak zwanych Strzaskanych Równinach - miejscu opustoszałym gdzie podczas wiecznie trwających i zabójczych burz, trwają wojny wojsk królewskich z wojownikami Parshendi.
Jak na Sandersona przystało "Droga Królów" przedstawiona jest z wielu różnych perspektych - jednych mniej i jednych bardziej ważnych.
Jednym z głównych bohaterów jest Kaladin - żołnierz, który na skutek niefortunnych wydarzeń trafił do niewoli innej grupy wojskowej i gdzie teraz pełni rolę mostowego.
Oprócz Kaladina poznajemy również Dalinara Kholina - przywódcę wojsk królewskich. Jak i również jego syna Adolina i bratanka (króla) Elokhara.
Po drugiej stronie Roshar, w łaski niezwykle inteligentnej heretyczki - Jasnah - próbuje dostać się młoda Shallan, która skrywa niesamowity talent. Mianowicie Shallan potrafi wykonywać precyzyjne portrety bez potrzeby patrzenia się na daną osobę. Wystarczają jej parę sekund, podczas których "koduje" ona sobie wygląd danej postaci w głowie. Jednak Shallan ma swoje powody, dla których postanowiła odnaleźć najsłynniejszą historyczkę w państwie, które mogą się jej nie spodobać...
Uwierzycie mi, jeżeli powiem, że to tylko garstka osób, które mają jakikolwiek udział w "Drodze Królów"? O samych bohaterach mogłabym napisać osobny artykuł, jednak nie po to tu jesteśmy.
Gdybym chciała streścić Wam fabułę, nie wiem, czy byłabym w stanie, ponieważ w całej książce dzieje się wszystko i nic.
Z jednej strony śledzimy codzienne życie żołnierzy, a zwłaszcza mostowych - których życie przedstawione jest nam z perspektywy zniewolnionego Kaladina. Jednak autor ukazuje nam również jakże odmienne i zupełnie inne życie w cytadeli gdzie znajduje się Jasnah z Shallan. Życie, które zamiast wojny przepełnione jest nauką i religią.
Z drugiej strony - to tyle czego się dowiadujemy. W książce nie ma prawie w ogóle akcji. Fabuła jest bardzo stonowana, ma ona bardzo dokładne zadanie wprowadzić czytelnika w świat Cosmere i Roshar, bez zbędnego męczenia czytelnika przedwczesnymi konfliktami. Myślę, że pisząc tę książkę Sanderson miał dokładny zamysł, by była ona swojego rodzaju instrukcją, jak znaleźć się w tym nowym i nieznanym nam dotąd świecie.
Świat nakreślony przez Sandersona jest naprawdę niesamowity i chociaż prawie w ogóle nie ruszamy się ze Strzaskanych Równin, byłam pod wrażeniem jego kreatywności. Na każdą ze swoich książek, tudzież serii, Sanderson miał swoją wizję świata i szczerze powiedziawszy, ja nie wiem jak on to robi, że te pomysły mu się nie kończą.
Uwielbiałam czytać o wydarzeniach, które miały miejsce na Strzaskanych Równinach i o różnych stworzeniach, które je zamieszkiwały. Jednak ciekawym było również zobaczyć jak kontrastowo w porównaniu z Równinami reprezentowała się cytadela. Zdobne budynki i wielkie biblioteki były kompletnym przeciwieństwem opanowanych wojną pustkowi.
Co się tyczy systemu magicznego - jak na razię nie mogę za wiele na jego temat powiedzieć. Po części, ponieważ wydaje mi się, że nie do końca został on nam w pełni zareprezentowany i zostanie w pełni rozbudowany z kolejnych tomach. A po części, ponieważ z tego co zobaczyłam, niestety nie wiele zrozumiałam. Jednak nie uważam tego za nic złego, ponieważ wiem, że te informacje z pewnością nadrobię, jak tylko przeczytam następne tomy z tej serii.
O "Drodze Królów" Sandersona mogłabym opowiadać bez końca. Uważam, że jest to wspaniały wstęp do serii, ponieważ książka zawiera w sobie najważniejsze elementy wprowadzające w świat Cosmere. Mamy niesamowicie zarysowany świat, który jest inny, niż wszystkie jakie dotąd udało mi się odwiedzić. Nietuzinkowych bohaterów, którzy nie boją się walczyć o swoje jak i również intrygujący system magiczny i intrygi polityczne, którymi "Droga Królów" przepełniona jest po brzegi.
Polecam tę książkę nie tylko fanom Sandersona, którym dotąd nie udało się sięgnąć po tę serię, jak i również wszystkim fanom fantastyki, którzy nie boją się wyjść ze swojej komfortowej strefy i przeczytać coś, co jest "troszeczkę" większe objętościowo od tego, co czytają zazwyczaj.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz